Ciężko mi ocenić "Zapisane w kościach". Moje drugie spotkanie z dr Hunterem nastąpiło bezpośrednio po pierwszym i w tym przypadku nie da się nie zauważyć schematu, który niestety psuje całą przyjemność. Najbardziej widoczne jest to przy próbie zmylenie czytelnika co do sprawcy - po prostu cały czas czuje się tą schematyczność, przez co sprawca był dla mnie oczywisty od samego początku pomimo próby zmylenia przez autora. Jedynie epilog zaskoczył mnie niesamowicie i uważam, że ten jeden krótki rozdział jest o wiele lepszy i o wiele bardziej pokazuje talent autora niż pozostałe rozdziały. Książka jest godna zainteresowania i polecenia, ale proponuję odczekać trochę przed ponownym spotkaniem z Davidem Hunterem.